środa, 29 lutego 2012

...próbuję żal w uśmiechu kryć...tęsknię...

***EWA***
Siedziałam w kuchni i myślałam nad tą całą sprawą pomiędzy Adą i Maćkiem. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego moja przyjaciółka chce odejść. Przecież oni się kochają. Gołym okiem widać, że są dla siebie stworzeni. Maciek ją zmienił...dzięki niemu zaczęła inaczej patrzeć na świat. Wydaje mi się, że nawet odkąd są razem śmierć rodziców nie wywołuje już u niej takiego bólu jak kiedyś. Siedziałam tak pogrążona w rozmyślaniach i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, Artur dzwonił, że będzie późno bo chociaż to jego pierwszy dzień na komendzie, to mają strasznie ciężką sprawę. Oczywiście z rozmowy z Adą dowiedziałam się jak wygląda sytuacja. Powoli podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Stał w nich Maciek. 
-Wolski? Co Ty tu robisz-zapytałam ze zdziwieniem, nie tylko dlatego, że mnie zaskoczył, ale też dlatego, że był cały zdyszany i wyglądał na bardzo załamanego. 
-Jest Ada?
-Tak. U siebie, ale nie wiem czy będzie z Tobą rozmawiać.-powiedziałam ze smutkiem.
-Ja muszę się z nią zobaczyć.
-Pewnie...wchodź, zrób coś żeby ją zatrzymać. -powiedziałam wpuszczając go do środka. Od razu pobiegł do sypialni Ady. Postanowiłam, że nie będę im przeszkadzać więc wyszłam na spacer.

***MACIEK***
Delikatnie zapukałem w drzwi, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Wolniutko je otworzyłem i wszedłem do środka. Na łóżku leżała moja Ada i cały czas płakała. 
-Mogę?-zapytałem niepewnie.
-Maciek? Co ty tutaj robisz?-zapytała lekko podnosząc głowę. Nie mogłem na to patrzeć szybko podszedłem do niej. Usiadłem na łóżku i mocno ją przytuliłem.
-Kocham Cię księżniczko-powiedziałem i z oczu popłynęła mi pojedyncza łza. Ada natychmiast odsunęła się ode mnie. Spojrzała w moje oczy i delikatnie dłonią wytarła ową łzę.
-Ja Ciebie też-odpowiedziała, a ja nie mogłem czekać ująłem  jej twarz w dłonie i czule ją pocałowałem.
-Nie odchodź-powiedziałem, kiedy się od siebie oderwaliśmy
-Nie mogę-odpowiedziała.-Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. A teraz proszę Cię idź już.
-Nie chcę.-powiedziałem ze smutkiem.
-Po prostu wyjdź-podniosła głos.- Ja po prostu potrzebuję czasu. Muszę to wszystko przemyśleć. Obiecuję, że jak tylko to wszystko poukładam to znów się zobaczymy. Niestety nie mogę Ci obiecać, że będziemy razem.-rozpłakała się. Chciałem ją pocałować, ale mi nie pozwoliła. Wstałem i bez słowa opuściłem mieszkanie Ewy. Kiedy wychodziłem z klatki Kalita akurat wracała.
-I jak?-zapytała z nadzieją w głosie.
-C****o-odpowiedziałem ze smutkiem
-Nic do niej nie dotarło?
-Powiedziała, że musi sobie wszystko przemyśleć i żebym dał jej czas.
-Coś jeszcze?
-Tak...powiedziała też, że jak już wszystko zrozumie to się spotkamy. Ale nie obiecuje, że jeszcze kiedyś będziemy razem.-westchnąłem ze smutkiem. Nie wiedziałem co mam robić.-Ewka pomóż
-Przykro mi, ale znasz ją...nic nie mogę zrobić. Może faktycznie daj jej trochę czasu.
-Dzięki...muszę lecieć.-Pożegnałem się z Ewą i ruszyłem w stronę samochodu.
-Trzymaj się-krzyknęła jeszcze wchodząc do bloku. Zanim wsiadłem do "naszego" suzuki odwróciłem się i spojrzałem w znajome okno. Zobaczyłem w nim  postać przykładającą dłonie do szyby. Dobrze wiedziałem, że to Ada. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Postanowiłem, że pojadę do szpitala. Co prawda był już wieczór, ale chciałem zobaczyć jak czuje się Marcin. Ostatni raz spojrzałem na znajomy blok i odjechałem.
***ADA***
Stałam przy oknie i patrzyłam jak odjeżdża moje największe szczęście. Miłość, której szukałam przez tyle lat, znalazłam właśnie przy nim. A teraz sama go odrzuciłam. W jednej chwili z oczu znów popłynęły mi łzy. W tym samym momencie do mieszkania weszła Ewka. Podeszła do mnie szybko i mocno mnie przytuliła.
-Dziewczyno co Ty wyprawiasz? Przecież Ty go tak kochasz.-powiedziała gładząc mnie po głowie.
-Ja chcę go chronić.-powiedziałam przez łzy.
-Tak mu nie pomożesz. Powinnaś być teraz przy  nim.
-Zawieź mnie do Tarnowa.-powiedziałam szybko.
-Dobra, ale moim zdaniem robisz największą głupotę swojego życia.
Wolałam unikać dalszej rozmowy. Ewa i tak nie powiedziała by mi nic nowego. Szybkim krokiem udałam się do sypialni, żeby spakować swoje rzeczy. Kiedy już miałam wszystko spakowane, nagle źle się poczułam. Pobiegłam szybko do łazienki. Ostatnio wymioty i zawroty głowy zdarzały mi się coraz częściej, ale tłumaczyłam to nerwami. Kiedy wyszłam z łazienki Ewa dziwnie mi  się przyglądała. 
-Ada, co jest? Jesteś strasznie blada.powiedziała z troską.
-Wszystko ok. To przez nerwy.
-No nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby nerwy miały z tym coś wspólnego.-przyjaciółka nie dawała za wygraną.
-Jedziemy?-zapytałam żeby szybko zmienić temat. Dobrze wiedziałam co myśli Ewka, ale ja byłam w 100% pewna, że się myli. Wzięłam swoją walizkę i wyszłyśmy z mieszkania. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę. Kiedy odjeżdżałyśmy obejrzałam się i ostatni raz popatrzyłam na blok, w którym spędziłam najpiękniejsze chwile swojego życia. A szczególnie te w towarzystwie mojego ukochanego komisarza. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, jednak szybko ją otarłam. W pewnym momencie znów poczułam się słabo. Akurat przejeżdżałyśmy koło szpitala Jana Pawła II. Ewa natychmiast zauważyła, że coś jest nie tak i skręciła na parking. Upierałam się, że nic mi nie będzie, ale z Ewką nie da się wygrać. Jest identyczna jak Maciek. Kiedy wysiadałyśmy z samochodu, niedaleko zauważyłam znajome, czarne suzuki.
-Ewa zobacz.-powiedziałam i wskazałam głowa na znajomy pojazd. 
-No i co z tego.-odparła.
-Nie chcę się z nim spotkać.-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie bój się, on pewnie jest u Marcina. Więc się nie zobaczycie. Chodź szybko. Zaraz będziemy wiedzieć co Ci jest. 
Posłusznie zamknęłam drzwi i niechętnie ruszyłam za przyjaciółką. Weszłyśmy do szpitala. Miała rację Intensywna terapia była po drugiej stronie szpitala, więc mogłam spokojnie odetchnąć. W recepcji przyjęła nas bardzo miła pani i poprosiła żebyśmy zaczekały na lekarza. Po jakiś 15 minutach podeszła do nas przemiła pani doktor i zaprosiła do swojego gabinetu. Zbadała mnie i stwierdziła, że na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Powiedziała, że jestem jedynie przemęczona, ale na wszelki wypadek kazała mi zrobić od razu USG brzucha. Posłusznie opuściłam gabinet i udałam się do pracowni USG. Ewa oczywiście cały czas była ze mną. Po jakiś 10 minutach, leżałam już na łóżku, a obok mnie siedziała młoda dziewczyna i wykonywała mi badanie.
-Pani Ado. Mam dobre wieści.-uśmiechnęła się
-To znaczy?-zapytałam z ciekawością
-To znaczy, ze jest pani zdrowa, a te zawroty mają źródło zupełnie gdzie indziej...

****************************************************
****************************************
************************
Mam nadzieję, że notka Wam się podoba i że mój blog jeszcze Was nie znudził:) Czekam na wasze oceny:) Buziaki:**
Ps: Beata, pamiętaj...jeżeli usuniesz bloga, to nie będę pisać!!:)

sobota, 25 lutego 2012

W moim życiu chwile te zapisane gdzieś...

***ADA***
Na wycieraczce leżała koperta poplamiona krwią. Podniosłam ją, w środku była mała fotografia. Wyciągnęłam ją ostrożnie z koperty, na zdjęciu była Magda i Maciek. Przytulali się...na odwrocie było napisane: Wiem, że będziesz mój...nie możesz tego zmienić. Ona nie jest warta jakiejkolwiek miłości...a już na pewno nie Twojej. Nawet nie potrafiła zadbać o to byś nie cierpiał...nie potrafiła zadbać o Twoich przyjaciół. Nie chciałam tego, ale Marcin po prostu nie chciał stanąć po mojej stronie. To był jego wybór. 
Będę niszczyć wszystko co jest dla Ciebie ważne, a na samym końcu zniszczę Ciebie i ją...pamiętaj...Masz jeszcze czas na decyzję.
Podniosłam głowę i podałam zdjęcie ukochanemu. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Weszliśmy do mieszkania. Usiadłam przy stole i zaczęłam płakać. Ta sytuacja mnie przerastała, nie potrafiłam sobie radzić. Wyciągnęłam z paczki papierosa i odpaliłam go. W tym czasie Maciek zadzwonił do Pauliny i wszystko jej opowiedział. Barska powiedziała, żeby przywieźć zdjęcie jutro na komendę. Mój ukochany podszedł do mnie i chciał mnie pocałować. Odwróciłam głowę. Sama nie wiedziałam dlaczego. 
-Księżniczko...co się dzieje?
-Nie mogę. Nie zniosę tego dłużej. Spotkałam ją rano.-odpowiedziałam płacząc.
-Kogo?
-Ankę. Była w parku kiedy biegałam. Powiedziała mi, że i tak do niej wrócisz. Żebym zniknęła z Twojego życia. Dodała też, żebym lepiej jej posłuchała, bo spotka mnie to samo co Martę. Maciek...to ona ją zabiła.-powiedziałam prawie krzycząc i zanosząc się płaczem. 
-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie chciałam żebyś się o mnie martwił. Skąd mogłam wiedzieć, że zrobi coś Marcinowi. To moja wina-powiedziałam płacząc jeszcze głośniej.
-Cichutko księżniczko-przytulił mnie mocno.-To nie jest Twoja wina. Ona jest po prostu nieobliczalna. Obiecuję Ci, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Nie pozwolę żeby cię skrzywdziła.
-Nie-powiedziałam stanowczo.-Zrobię jej przysługę. Lepiej będzie jak przestaniemy się spotykać. Nie mogę pozwolić, żeby przez moją miłość do Ciebie ucierpiało więcej osób. Nie mogę pozwolić, żeby zrobiła coś Tobie.-wykrzyczałam.-Jutro odejdę z komendy i wyjadę. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz. I proszę nie szukaj mnie, bo to i tak nie ma sensu. Zawsze będę Cię kochać.-Szepnęłam do niego i czule go pocałowałam. Następnie szybko wybiegłam z mieszkania. Słyszałam jeszcze jak krzyczał na schodach żebym wróciła, ale ja nie mogłam. Nie potrafiłam ścierpieć tego, że może mu się coś stać. Biegłam przed siebie jak najszybciej. W pewnym momencie poczułam, ze ktoś chwyta mnie za ramię. To był Maciek.
-Nie możesz mi tego zrobić.-powiedział głosem pełnym żalu.
-Przepraszam.nie potrafię postąpić inaczej.-odparłam i podniosłam głowę. Natrafiłam na oczy Wolskiego. Przepiękne, brązowe oczy, które tak kochałam. Zobaczyłam w nich wielki smutek i coś czego dotąd w nich nigdy nie było. Łzy...
-Nie mogę stracić kolejnej ukochanej osoby.-mówił coraz bardziej drżącym głosem.
-Przepraszam.-powiedziałam po raz kolejny i ruszyłam przed siebie.
***MACIEK***
Stałem jak słup soli. Nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Zupełnie nie wiedziałem co ma robić. W jednej chwili rozpadł się cały mój świat. Po raz kolejny straciłem ukochaną kobietę. Dobrze wiedziałem, że to moja wina...Gdyby nie to, jak żyłem wcześniej wszystko było by inaczej...Marcin byłby zdrowy, a moja Ada była by przy mnie. Tak bardzo ją kochałem, a nie mogłem zrobić nic żeby została przy mnie. Kiedy się ocknąłem postanowiłem wrócić do mieszkania usiadłem na fotelu i schowałem twarz w dłoniach. Dzwoniłem do Ady...ale nie odbierała. Wiedziałem, ze nie odbierze. Wysłałem jej smsa: "Wróć...bez Ciebie moje życie nie będzie miało sensu. Kocham Cię". O dziwo dostałem odpowiedź i to dosyć szybko. Sms od Ady brzmiał: "Ja Ciebie też...nawet nie wiesz jak mocno. Nie mogę wrócić. Mam nadzieję, ze o mnie nie zapomnisz i jeszcze kiedyś się spotkamy". Nie wytrzymałem ukryłem twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakałem. Po chwili usłyszałem w radiu pewną piosenkę. 
Ta piosenka tak bardzo przypominała mi o tym co przed chwilą straciłem.
***ADA***
Siedziałam w parku i słuchałam muzyki. Jedna piosenka w tej chwili była szczególna. Opowiadała właśnie o nas. Nie potrafiłam nie płakać. Straciłam właśnie wszystko co było dla mnie tak ważne. 
"To co dajesz mi, płynie w mojej krwi
Wszystkie szare dni zmieniasz właśnie Ty
W moim życiu chwile te zapisane gdzieś
Nielegalne jest kochać tak jak ja..
Kocham Ciebie!"
Ten tekst była tak prawdziwy. Posiedziałam jeszcze chwilę i w końcu ruszyłam do mieszkania Ewy. Kiedy przyjaciółka zobaczyła mnie zapłakaną od razy mnie przytuliła. Oczywiście wszystko jej opowiedziałam. Nie mogłam tego przed nią ukryć.
-Wiesz, że robisz błąd?-zapytała niepewnie.
-Tak...ale tak będzie lepiej dla niego.-powiedziałam płacząc.
-Jesteś nienormalna czy co?-Ewa zaczęła krzyczeć.-Dla niego najlepiej będzie kiedy będzie miał Cię obok. Jesteś mu potrzebna...nie możesz go tak zostawić. Nie widzisz, ze on Cię kocha?
-Widzę, ale co ja mogę.
-Wszystko...przede wszystkim powinnaś z nim zostać.
-Nie mogę-powiedziałam i z płaczem uciekłam do swojego pokoju. Ewa mnie nie goniła. Dobrze wiedziała, że potrzebuję samotności. Leżałam na łóżku zanosząc się płaczem i myślałam o Maćku. Postanowiłam zadzwonić do Pauliny.
-Hej-powiedziała przełożona
-Paulina?-powiedziałam płacząc
-Ada. Co się stało?
-Chcę wziąć dwa miesiące urlopu. Proszę...muszę sobie wszystko przemyśleć.
-Dobrze, ale powiedz co się stało.-zapytała niepewnie. Opowiedziałam jej wszystko. Oczywiście powiedziała to samo co Ewa. Mówiła, że Maciek mnie kocha i nie powinnam tego robić. Ale ja nie dawałam sobie nic wytłumaczyć.  Zgodziła się na urlop i powiedziała, żebym to sobie wszystko jeszcze raz przemyślała.
***MACIEK***
Nadal siedziałem w fotelu słuchając w kółko tej samej piosenki. W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczy zauważyłem napis "Paulina dzwoni". Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, ale pomyślałem, ze może ma jakieś informacje na temat Marcina, więc odebrałem.
-Maciek. Właśnie przed chwilą dzwoniła do mnie Ada-poinformowała mnie- Wytłumaczyła mi wszystko i wzięła na początek dwa miesiące urlopu. Próbowałam ją przekonać, że nie robi dobrze, ale to nic nie dało. Zatrzymaj ją.
-Próbowałem-opowiedziałem ze smutkiem.
-Słuchaj. Ty też masz urlop. Tyle ile tylko potrzebujesz. Znajdę za Was zastępstwo.
Bez niej i tak nie będziesz pracował. Ratuj to proszę.
-Dzięki Paulina. Jesteś prawdziwą przyjaciółką.-pożegnałem przełożoną i zakończyłem rozmowę. Posiedziałem jeszcze chwilę rozmyślając. W końcu zerwałem się z fotela i wybiegłem z mieszkania...
***************************************************
***********************************************
******************************************
Obiecałam, że będzie długa więc jest. Miałam wyjątkową wenę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Czekam niecierpliwie na wasze komentarze. I od razu ogłaszam. Że kiedy doprowadzę obecne opowiadanie do końca będę zaczynać kolejne. Najprawdopodobniej od samego początku:) Buziaki kochani:**

piątek, 24 lutego 2012

Życie, choć piękne tak kruche jest...

***MACIEK***
Jechałem jak idiota. Na szczęście kierowcy byli w miarę życzliwi dla samochodu na sygnale, więc na miejsce dotarliśmy po niecałych 15 minutach. Oboje z Adą wbiegliśmy do domu. Na kanapie, na której nie dawno siedział zdenerwowany Marcin w garniturze, teraz siedziała  zapłakana Magda. Kiedy tylko Ada stanęła obok niej, ta od razy rzuciła się w jej ramiona płacząc jeszcze głośniej. Kiedy Magda puściła Adę podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi...dobrze wiedziałem co teraz czuję. Ada usiadła na kanapie wraz z żoną Marcina i próbowała się dowiedzieć co się stało. Ja natomiast podszedłem do Artura i Eryka. 
-Macie coś?-zapytałem choć powiem szczerze nie miałem ochoty prowadzić tej sprawy.
-W sumie to nie-odpowiedział zrezygnowany Artur.-Brak jakichkolwiek śladów. Zamki w porządku, poza tym ani butów, ani odcisków palców. Jedyne co może nam pomóc to nóż, którym ofiara została zaatakowana. Ale trzeba go odebrać ze szpitala.
-Do którego szpitala go zabrali?-zapytałem nieobecnie.
-Jana Pawła II-odpowiedzi udzielił mi Artur.-Maciek coś stało?-Zapytał
-To mój przyjaciel.-odpowiedziałem ze smutkiem i podszedłem do Ady i Magdy.-Jedziemy do szpitala. Dziewczyny posłusznie wstały i udaliśmy się w kierunku samochodu. Na miejscu byliśmy po jakiś 10 minutach. W recepcji dowiedzieliśmy się, że Marcin jest operowany. 
Siedzieliśmy pod salą jakieś 2 godziny. Magda płakała, Ada ją przytulała, a ja chodziłem w kółko. Po kolejnej godzinie wyszedł do nas lekarz.
-Państwo są kimś z rodziny-zapytał
-Ja jestem jego żoną-odpowiedziała Magda ze smutkiem-A to są nasi przyjaciele. Panie doktorze co z Marcinem.
-Nie będę przed Państwem niczego ukrywał. Nie jest dobrze...Pan Marcin stracił dużo krwi. Najbliższa doba będzie decydująca. Proszę być dobrej myśli.-poinformował nas i odszedł. Magda natychmiast rozpłakała się jeszcze bardziej. Przytuliłem ją. Niestety musieliśmy wracać na komendę. Na szczęście przyjechali rodzice Marcina i nie musiała zostawać sama. Pożegnaliśmy się i opuściliśmy szpital. Drogę na komendę przebyliśmy w ciszy. Oboje z Adą nie wiedzieliśmy co mamy mówić...czuliśmy ból. Zajechaliśmy na komendę i udaliśmy się prosto do gabinetu Barskiej.
-Co macie?-zapytała szefowa w wejściu i od razu zauważyła, że coś jest nie tak.-Co się dzieje?
-Paulina-zaczęła powoli moja księżniczka-my nie możemy prowadzić tej sprawy.
-Co jest?
-To nasz przyjaciel.-wyjaśniłem.
-Aha.-Paulina widać wiedziała dobrze co teraz czujemy.-W takim razie ja się nią zajmę, a Wy zmykajcie do domu. mu sicie odpocząć.
-Dobra-powiedziała Ada i już mieliśmy wychodzić, kiedy nagle się zatrzymała.-Sprawdź najpierw Annę Mikulską. Wiem, że ma z tym coś wspólnego. Wyjaśnię jutro.- Trochę zdziwiłem się dlaczego Ada o niej wspomniała, ale na razie o tym nie myślałem...Przytuliłem mocno moją księżniczkę. Widziałem, że przeżywa to tak samo jak ja. Wsiedliśmy do suzuki i  ruszyliśmy do mojego mieszkania.  Kiedy dotarliśmy na miejsce już wiedziałem dlaczego Ada wspomniała o Ance...
**************************************************
Wiem jestem straszna. Obiecałam (już kolejny raz), że notka będzie długa i szybko. Niestety wypadł mi niespodziewany wyjazd i nie dokończyłam. Krótko, ale mam nadzieję, że dosyć dobrze:) Czekam na wasze komentarze i bardo mocno przepraszam:** Obiecuję(tym razem na pewno) że jutro będzie dłużej...na 100% Buziaki i dobranoc:**

czwartek, 23 lutego 2012

Każdy następny dzień wiarą wypełniać

***ADA***
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, była 6:30. Postanowiłam, że trochę sobie pobiegam. W końcu dawno tego nie robiłam. Spojrzałam na śpiącego obok Maćka i delikatnie pocałowałam jego policzek. Wyglądał  tak wspaniale. W jednej chwili wróciły wspomnienia z wczorajszego dnia...tak bardzo bałam się, że mogę go stracić. Powolutku wysunęłam się z łóżka tak aby nie obudzić ukochanego. Z szafki wyciągnęłam  czarne dresy i różową bluzę z kapturem. Cichutko wyszłam ze sypialni, a potem z mieszkania. Standardowo pobiegłam do pobliskiego parku. Na samym początku, na tej samej ławce co wczoraj zobaczyłam Ankę. Byłam bardzo zaskoczona "Skąd ta dziewczyna wiedziała, że tu będę o tej godzinie" pomyślałam. Z dnia na dzień coraz bardziej przerażało mnie jej zachowanie. Stwierdziłam, że nie będę zwracać na nią uwagi. Kiedy ją mijałam wstała i podeszła do mnie.
-Czego chcesz?-zapytałam dosyć nie miło, ale miałam to gdzieś.
-Tylko pogadać
-Ale ja nie mam ochoty z Tobą rozmawiać-odparłam prawie krzycząc.
-Posłuchaj mnie...on jest mój i musisz to zrozumieć. Marta nie rozumiała i zobacz co ją spotkało.-zaśmiała się szyderczo.
-To ty mnie posłuchaj. w dupie mam to co robisz. Ty powinnaś wreszcie zrozumieć, że on nigdy nie będzie Twój. Nie uda ci się zniszczyć naszego związku.
-Jeszcze zobaczymy-powiedziała z takim dziwnym uśmiechem i odeszła. Zupełnie nie wiedziałam co mam myśleć. Nie mogła zrozumieć jej zachowania. Byłam już na skraju wyczerpania...postanowiłam przerwać bieg i szybko wróciłam do mieszkania. W kuchni stał rozespany Maciek. 
-A gdzie Ty byłaś księżniczko-podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Pobiegać-odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Wszystko w porządku?-zapytał z troską.
-Tak...z resztą porozmawiamy po pracy.-odpowiedziałam i pocałowałam go czule. Chciałam żeby wiedział jak mocno go kocham. Zrobiliśmy śniadanie, następnie obudziliśmy Ewę i Artura. Zjedliśmy posiłek we czwórkę. Później standardowo ja Artur i Maciek wsiedliśmy do czarnego Suzuki, a Ewa pojechała do redakcji. Na komendzie byliśmy po jakiś 15 minutach. Od razu ruszyliśmy do gabinetu Pauliny. Szefowa była bardzo zdziwiona naszym widokiem.
-Przecież mieliście być na 9.-powiedziała z uśmiechem.
-Nie cieszysz się, że nas widzisz?-zapytał z uśmiechem mój partner.
-Oczywiście...najbardziej stęskniłam się za Tobą-odpowiedziała Paulina z sarkazmem.
- Dobra...praca czeka kochanie.-powiedziałam do Maćka.
-No widzisz i tej dziewczyny się trzymaj-zaśmiała się ponownie przełożona.
-Tak i zapracuję się na śmierć-zażartował Wolski i od razu dostał łokciem w żebra.
-Dzięki-powiedział z miną obrażonego dziecka.
-Proszeńki-powiedziałam z uśmiechem.- Paulina to jest Artur. Artur to jest nasza szefowa-przedstawiłam ich sobie.
-Witam insp. Paulina Barska.-powiedziała z uśmiechem do Artura i podała mu rękę.
-Artur Marecki-również się przywitał. Paulina zleciła nam wypełnianie akt z uśmiechem, a sama powiedziała, że omówi z Arturem szczegóły pracy i pokaże mu laboratorium. Ja i Maciek posłusznie udaliśmy się do swoich biurek, gdzie czekała na nas sterta papierków. Bez słowa zabraliśmy się do pracy. Po jakieś godzinie z gabinetu wybiegła Paulina. 
-Co tam?-zapytaliśmy chórem.
-Usiłowanie zabójstwa. Roweckiego 23-poinformowała nas a my zamarliśmy w bezruchu...
-Przecież to adres...
-Marcina i Magdy-dokończył z mnie Maciek. Od razu ruszyliśmy do samochodu. 
*******************************************
Bardzo przepraszam z tak długą nieobecność, ale wszystko przez szkołę...naprawdę mam bardzo dużo nauki. Postaram się dodawać notki jak najczęściej. Mam nadzieję, że dzisiejsza się spodoba. Z niecierpliwością czekam na wasze oceny:)
Ps: Tą notkę dedykuję Agusi. Link do jej bloga znajduje się po prawej stronie ("Historia księżniczki, która znalazła swojego księcia"). Dziewczyno jesteś genialna. Twoje notki po prostu mnie rozbrajają:) Buziaki dla wszystkich:**

niedziela, 19 lutego 2012

Teraz życie prawdziwe nowe stawia wyzwania...

***ADA***
Weszliśmy do salonu. Ewa i Artur usiedli na kanapie, a ja  i Maciek poszliśmy do kuchni dopracować obiad. Po chwili wróciliśmy do stołu. Podaliśmy posiłek przyjaciołom i zajęliśmy swoje miejsca.
-Jak udał się wyjazd?-zapytałam z uśmiechem.
-Było cudownie-odpowiedziała Ewa.-Wreszcie odpoczęłam
-No tak nam też by się to przydało-zaśmiał się Maciek.
-Chyba Tobie.-powiedziałam śmiejąc się.-Ja tam mogę pracować.
-Jasne jasne. Rób tak dalej to się wykończysz-Ewa oczywiście popierała Maćka.
-Dobra już starczy. Wy i tak zawsze będziecie przeciwko mnie-zaśmiałam się-Artur co do pracy...to byliśmy dzisiaj u Pauliny i masz się jutro zgłosić na komendę. Jeżeli nadal Cię to interesuje.
-Pewnie, że tak. Świetnie.-Artur bardzo się ucieszył.
-Myślę, że Maciek raczej już do siebie dzisiaj nie dotrze...-spojrzałam na ukochanego.
-Jakbyś zgadła księżniczko-pokazał swoje białe ząbki
-Więc może pojedziesz jutro z nami. My mamy być na około 9:00.-dokończyłam wypowiedź
-Chętnie.
-To może jakiś wieczór sobie zrobimy dzisiaj, pasowałoby to wszystko uczcić? Skoro i tak będziemy we czwórkę?-zaproponowała nagle Ewka.
-Czemu nie. Ja jestem za.-powiedział mój partner.
-Kochanie...Ty zawsze jesteś za, jeżeli tylko w grę wchodzi jakieś świętowanie.
-Jesteś okrutna księżniczko.-dodał z miną obrażonego dziecka. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po obiedzie wybraliśmy się na spacer do parku. Na jednej z ławek siedziała młoda dziewczyna. Nie widziałam dobrze jej twarzy, ale wydawało mi się, że skądś ją znam. Tak to była Anka. 
-Maciek...zobacz-Szepnęłam do ukochanego i ruchem głowy wskazałam dziewczynę na ławce.
-Nie zwracaj na nią uwagi.-odpowiedział i ucałował delikatnie moje usta.
-Hej gołąbeczki-krzyknęła Ewka.-Coś się stało?
-Nie wszystko ok. Już idziemy-Maciek odkrzyknął jej. Trochę nas wyprzedzili więc trzeba było krzyczeć. Maciek objął mnie w pasie i już mieliśmy iść w stronę naszych przyjaciół, gdy nagle Anka wstała z ławki i podeszła do nas.
-Witam-powiedziała z szyderczym uśmiechem.
-Czego chcesz?-mój ukochany przywitał ją dosyć szorstko, co bardzo mnie ucieszyło.
-Porozmawiać misiu.-odpowiedziała i zaczęła się do niego zbliżać.
-Chyba Ci się coś pomyliło-wypaliłam do niej.
-Chyba Tobie. Myślisz, że on Cię kocha? Będziesz kolejną zabawką.-powiedziała do mnie. Maciek złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę Ewy i Artura.
-Daj nam święty spokój.-krzyknął jeszcze do Anki na odchodne i poszliśmy przed siebie.
-Co się stało?-zapytała Ewka ze zdziwieniem.
-Przeszłość-odpowiedział jej mój ukochany.
-Wracajmy do domu.-powiedziałam. Po drodze zrobiliśmy zakupy. Ja i Ewa kupiłyśmy sobie butelkę wina na poprawę humoru, a Maciek z Arturem po dwa piwa. Nie mogliśmy pić za dużo. W końcu wszyscy szliśmy jutro do pracy. Kiedy dotarliśmy do mieszkania chłopcy od razu ruszyli na kanapę i włączyli jakiś mecz. Ja i Ewa natomiast wyszłyśmy na balkon zapalić. Korzystałyśmy z okazji, ze jest dosyć ciepły wieczór. Ewa oczywiście musiała od razu wypytywać o sytuację w parku. Wszystko jej opowiedziałam. Standardowo poradziła żebym się nie przejmowała. 
***MACEK***
Kiedy dziewczyny skończyły palić wróciły nasi otworzyły sobie winko. Jeszcze trochę posiedzieliśmy i w końcu wszyscy postanowiliśmy położyć się spać. Artur i Ewa spali w jej pokoju, a ja i Ada w jej.
-Księżniczko...przepraszam.-powiedziałem do mojej ukochanej
-Za co?
-Za moją przeszłość.-odparłem
-Przestań. Wszystko się ułoży...najważniejsze żebyśmy przeszli przez to razem-powiedziała do mnie chociaż widziałem, że nie było jej łatwo. Bardzo to przeżywała.
-Kocham Cię-powiedziałem i czule ją pocałowałem.
-Ja ciebie też-opowiedziała. Leżeliśmy tak przytuleni i nawet nie wiem kiedy oboje zasnęliśmy.
*****************************************
Wow udało mi się coś z siebie wydusić. Mam nadzieję, że się podoba:)
Kolejna notka najprawdopodobniej w piątek. Chyba, że uda mi się wcześniej, ale nie obiecuję
Pozdrawiam:**

sobota, 18 lutego 2012

Miłość jak z baśni...jakby wyśniona

***ADA***
Weszliśmy do mieszkania. Ewa i Artur wracali dopiero jutro więc mogliśmy spokojnie korzystać z samotności. Usiedliśmy na kanapie. W związku z tym, że było jeszcze w miarę wcześnie (około 21), Maciek zaproponował żebyśmy napili się whisky. Z uśmiechem przyniósł dwie szklanki, a ja wyciągnęłam z barku butelkę alkoholu. Nalałam nam do szklanek i usiadłam obok mojego ukochanego. Po krótkiej chwili odpaliłam, kolejnego już dzisiaj, papierosa. Zwykle palę okazyjnie, ale dzisiaj musiałam się jakoś odstresować. Zaciągnęłam się i powoli wypuściłam dym.
-Co się dzieje?-usłyszałam głos mojego partnera przepełniony troską.
-Nic-odparłam ze sztucznym uśmiechem
-Przecież widzę księżniczko. Mnie nie oszukasz.-spojrzał mi głęboko w oczy i pogładził mój policzek. Dobrze wiedziałam, że ma rację przed nim nic bym nie ukryła. Zrobiłam smutną minę i odwróciłam wzrok. Nie mogłam patrzeć mu w oczy. Wiedziałam, że za chwilę nie wytrzymam i się popłaczę.
-Powiedz mi...-zaciągnęłam się dymem i kontynuowałam rozmowę-...co Cię z nią łączyło?
-Z kim?-widać było, że maciek jest zdezorientowany.
-Z tą całą Anką-w tym momencie zgasiłam papierosa, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ej księżniczko...co jest grane?-powiedział przytulając mnie do siebie. Nie wytrzymałam. Z moich oczu popłynęła struga łez.
-Odpowiedz-powiedziałam mocno wtulając się w jego ramiona. Tak bardzo bałam się, ze go stracę.
-Chodź tu, wszystko Ci opowiem-powiedział i posadził mnie na swoich kolanach.

***MACIEK***
Patrzyłem głęboko w jej zapłakane oczy. Było w nich tyle strachu, nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej. 
-Posłuchaj księżniczko-wziąłem głęboki oddech-Ja i Anka kiedyś byliśmy razem. Żeby mnie przy sobie zatrzymać wymyśliła nawet, że jest w ciąży. Jednak okazało się, że było to zwykłe kłamstwo. Kiedy z nią zerwałem nie mogła się z tym pogodzić. Skutecznie starała się zniszczyć mi życie. Kiedy dowiedział się, że Marta jest w ciąży i zamierzamy się pobrać, zaczęła jej grozić. Powiem szczerze, że do dzisiaj nie wiem czy wypadek, w którym straciłem Martę i moje dziecko nie był jej sprawką. Ta dziewczyna jest gotowa na wszystko, żeby osiągnąć cel. Dlatego nie chciałem, żebyś z nią rozmawiała. Bałem się co ona Ci nagada. Proszę uważaj na nią. Kocham tylko Ciebie i nie chcę Cię stracić. -skończyłem i czekałem na reakcję Ady.
-Ja ciebie też kocham.-w końcu odpowiedziała. Pocałowałem ją czule i mocno do siebie przytuliłem.-Przepraszam za te podejrzenia.-dodała  jeszcze
-Nie szkodzi kochanie. Miałaś prawo-powiedziałem i jeszcze mocniej ją przytuliłem. Było już późno, w Ada,było widać, była bardzo zmęczona. Przygotowałem kąpiel i zaniosłem ją do łazienki. Zgodnie z argumentem, którego Ada użyła chcąc jechać do mieszkania Ewy, zaproponowała wspólną kąpiel. Oczywiście bez wahania się zgodziłem. Po kąpieli położyliśmy się do łóżka. Rozmawialiśmy jeszcze leżąc i nawet nie zauważyliśmy, kiedy zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Rano obudziłem się pierwszy. Spojrzałem na zegarek była prawie 12. Spojrzałem na moją księżniczkę i delikatnie ją pocałowałem. Ona oczywiście od razu sie obudziła i odwzajemniła mój pocałunek.
-Część księżniczko-uśmiechnąłem się.
-Witam-odwzajemniła uśmiech i dała mi buziak w policzek.
-To co dzisiaj robimy? Lenimy się czy zerkniemy na komendę? 
-Możemy jechać, ale tylko na chwilkę.-powiedziała uśmiechając się szerzej-dzisiaj chcę odpocząć.
-No nie żartuj, że sama bez przymusu chcesz urlop-zaśmiałem się. Ubraliśmy się i ruszyliśmy do samochodu. Na komendzie byliśmy po jakiś 15 minutach. Otworzyłem Adzie drzwi do samochodu i ruszyliśmy w stronę wejścia trzymając się za ręce. Oczywiście wszystkie oczy były zwrócone na nas. Niektórzy byli zdziwieni tym, że jesteśmy razem, a niektórzy wręcz przeciwnie. Weszliśmy do gabinetu Pauliny. 
-Cześć-powiedzieliśmy chórem.
-Hej-uśmiechnęła się-a wy przypadkiem nie macie wolnego?
-Mamy, a;e wpadliśmy tylko zajrzeć jak sobie radzicie-powiedziałem
-Oj przestań już-od razu wtrąciła się Ada.
-Jak widzisz komisarzu-mówiła Paulina ze śmiechem-radzimy sobie wspaniale. Aha a co z tym chłopakiem do laboratorium?
-To chłopak mojej Ewy.-wyjaśniła moja księżniczka.-Wykształcenie ma takie samo ja Eryk i doświadczenie w pracy laboranta też.
-Dobra w takim razie niech przyjedzie jutro razem z Wami. Zobaczymy.-powiedziała przełożona. pogadaliśmy jeszcze chwilę z Pauliną i postanowiliśmy wrócić do mieszkania Ewy. Ada zaproponowała żeby zrobić jakiś obiad dla Ewy i Artura. W końcu dzisiaj wracali.
***ADA***
Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy. Kiedy wróciliśmy do mieszkania ja zabrałam się za gotowanie, a Maciek poszedł wziąć prysznic. Po jakiś 15 minutach wyszedł. 
-To teraz Ty przypilnuj kuchni a ja się ogarnę-zaśmiałam się.
-Oczywiście księżniczko-odwzajemnił gest i czule mnie pocałował.
Korzystając z okazji poleciałam do sypialni po tunikę i czarne legginsy. Następnie wzięłam szybki prysznic i zrobiłam makijaż. Oczywiście mi zajęło to trochę dłużej niż mojemu ukochanemu i spędziłam  w łazience jakieś 30 minut. Weszłam do kuchni.
-Dobrze sobie radzisz-zaśmiałam się do ukochanego.
-Już gotowe-odwzajemnił gest i właśnie w tym momencie do mieszkania weszli Ewa i Artur. Przywitaliśmy się i zaprosiliśmy przyjaciół do obiadu.
***********************************************************
Przepraszam, że notka dopiero dzisiaj, ale nie dałam rady wcześniej. Nie wiem czy się podoba...czekam niecierpliwie na wasze opinie w komentarzach:)
Ps: Jeśli ktoś chce wiedzieć co będzie dalej w moim opowiadaniu to proszę o podanie e-maila. Mogę wysłać taki jakby plan ramowy kolejnych części. No chyba, że wolicie czekać w niepewności:) Pozdrawiam serdecznie:**

środa, 15 lutego 2012

On był dla niej całym światem taką małą wyrocznią...

***MACIEK***
Weszliśmy na górę i od razu skierowaliśmy się do sypialni. Ada usiadła na łóżku z dość nieciekawą miną. Widać było, że jest bardzo zmęczona.
-Moje nogi-powiedziała smutnym głosem zdejmując buty.
-Bolą-zapytałem z delikatnym uśmiechem.
-Bardzo. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupować takie wysokie buty.
-Dawaj nogi.-powiedziałem i ułożyłem jej stopy na swoich kolanach. Po czym zacząłem je delikatnie masować.
-Ale przyjemnie-powiedziała z uśmiechem na ustach. Po chwili podniosła się i zaczęła mnie namiętnie całować. Nie czekając na nic więcej szybko odnalazłem zapięcie jej sukienki...
***
Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek była 12. Spojrzałem na moją księżniczkę, która właśnie się przebudziła.
-Witam-powiedziałem czule całując jej usta.
-Hej-odwzajemniła mój pocałunek. Poleżeliśmy jeszcze chwilkę. Następnie wstałem, założyłem jeansy i ruszyłem do kuchni, żeby przygotować coś do jedzenia. Wyciągnąłem z lodówki jajka i postanowiłem zrobić mojej księżniczce pyszną jajecznicę. Kiedy "śniadanie" było prawie gotowe w drzwiach stanęła moja Ada. Właśnie w takim stanie ją uwielbiałem. Zaspana, z potarganymi włosami a do tego jeszcze w mojej koszuli. Wyglądała wprost przepięknie. Po jakiś 15 minutach zjedliśmy śniadanie. Ja postanowiłem posprzątać, a Ada w tym czasie poszła pod prysznic.  Oczywiście jak to ona spędziła tam jakieś 40 minut. Ale na nia warto czekać. Kiedy wyszła z łazienki wyglądała zjawiskowo pięknie.  Miała lekki makijaż i wyprostowane włosy. Ubrana była w kremowe pończochy i zwiewną kolorową sukienkę. 
-Ślicznie wyglądasz księżniczko-powiedziałem podchodząc do niej i delikatnie ją obejmując.
-Dziękuję-odpowiedziała z uśmiechem, dała mi buziaka i wyrwała się z moich objęć.-Uciekaj pod prysznic bo zaraz będzie Twoja mama.
-Już lecę skarbie-powiedziałem i zniknąłem za drzwiami łazienki. Wyszedłem po jakiś 20 minutach. Wiadomo, że ja nie potrzebuję tyle czasu co moja księżniczka. Wszedłem do kuchni. Były tam oczywiście moje dwie ukochane kobiety. a co robiły...można się było tego spodziewać...oczywiście kopciły. Co prawda wiem, że Ada od czasu do czasu popala i mi to wcale nie przeszkadza. Ale moja mama zawsze ją namawia.
-Wy kopciuchy wstrętne-powiedziałem z uśmiechem wchodząc do kuchni.
-O cześć synku
-Cześć mamuś-powiedziałem i dałem jej buziaka.-Mamo, sprowadzasz mi Adę na złą drogę.-zaśmiałem się
-Oj nie przesadzaj synu.-odpowiedziała i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
***ADA***
Maciek wiedział, że od czasu do czasu palę, przecież kilka razy paliłam w pracy. Choćby wtedy kiedy pierwszy raz byłam na sekcji u Piotra. Cieszyło mnie to, że nie próbował mi zabraniać. kiedy ja i mama Maćka skończyłyśmy  "kopcić", jak to nazwał mój ukochany, on w tym czasie doprowadził się do porządku. W końcu wsiedliśmy do samochodu. Najpierw pojechaliśmy odwieźć panią Beatę. Ona tylko odprowadziła nam auto, które zabrała wczoraj sprzed restauracji, a dziś Maciek zdecydował, że będzie kierowcą.Tak naprawdę miał kaca i nie był już dziś w stanie pić. Dojechaliśmy na miejsce. Kiedy wysiadaliśmy z samochodu spotkaliśmy nowożeńców.
Cześć-krzyknął Marcin, który właśnie szedł w naszą stronę razem ze swoją żoną.
-Hej-przywitaliśmy się chórem. Magda podeszła najpierw do mnie, przywitałyśmy się, a później do Maćka. 
-Chodź Ada-zwróciła się do mnie.-Panowie sobie tu pogadają, a my się przejdziemy.
-Dobrze-uśmiechnęłam się. Pożegnałyśmy naszych mężczyzn i ruszyłyśmy do parku.-Ślicznie wyglądasz-powiedziałam do Magdy.
-Dziękuję kochana. Ty też. -odpowiedział z uśmiechem.-A mówiłam Ci, że masz szczęście?
-Nie. A w jakim sensie - zapytałam z ciekawością.
-Udało Ci się zdobyć jednego z trzech muszkieterów naszego liceum-zaśmiała się
-Trzech muszkieterów?-uśmiechnęłam się
-W liceum tak nazywali mojego Marcina, Maćka i Wojtka. Byli nierozłączni, zawsze musieli być razem. Poza tym cała trójka była zawsze nieziemsko przystojna i potrafili to doskonale wykorzystać-opowiadała dalej ze śmiechem.-Każda dziewczyna w liceum o nich marzyła.
-Hmmm...takich historii Maciek mi nie opowiadał-zaśmiałam się-Ale jak widzę nie jestem jedyną szczęściarą.
-No fakt. Mnie też się udało usidlić jednego Casanovę. Został już tylko Wojtek.-zaśmiałyśmy się. Postanowiłyśmy powoli wracać do restauracji. W końcu trzeba było pilnować naszych muszkieterów. Po drodze spotkałyśmy pewną dziewczynę. Wydawało mi się, że gdzieś ją już widziałam...no tak wczoraj jak wychodziliśmy z wesela o mało nie zabiła mnie wzrokiem. Teraz też tak patrzyła.
-Cześć Madziu-nieznajoma zwróciła się do mojej rozmówczyni.
-Cześć. Co Ty tu robisz?-zapytała Magda z nieukrywaną złością.
-Zapomnieliście mnie zaprosić, więc poradziłam sobie jakoś. My się chyba nie znamy. Anka.-wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Ada-odpowiedziałam, chociaż nie byłam zbytnio przekonana co do niej.
-Ah tak...Ty pewnie jesteś kolejną ofiarą naszego Casanovy Macieja. Nie martw się to długo nie potrwa.-uśmiechnęła się zawistnie.
-Jestem nieco innego zdania-uporczywie broniłam tego co swoje. W pewnym momencie Magda pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy w stronę chłopaków zostawiając nieprzyjemną "koleżankę" za sobą.
-Jeszcze zobaczysz co potrafię.-usłyszałam jeszcze na koniec jej słowa i szyderczy śmiech.
***
-Ada. Nie słuchaj jej.-nagle odezwała się Magda.-Ona po prostu nie może wybaczyć Maćkowi tego, że na nią nigdy nie patrzył z taką miłością jak na Ciebie. Uwierz mi dobrze ją znam. To typowa zołza, która chce się odegrać. I Maćka też znam. Widać, że jest w Tobie zakochany do szaleństwa.
-Dzięki za pocieszenie-nic innego nie byłam w stanie wydusić. Ta dziewczyna bardzo mi się nie podobała. Postanowiłam jednak nie psuć święta Magdy i Marcina. Bardzo ich polubiłam. Uśmiechnęłam się ładnie i wróciłyśmy do naszych chłopców. Następnie razem ruszyliśmy do środka żeby troszeczkę potańczyć. Przez cały wieczór czułam na sobie wzrok tej zołzy. Jej słowa nie dawały mi spokoju. Kiedy Maciek poprosił do tańca Magdę postanowiłam wyjść na taras. Wyciągnęłam z torebki paczkę, włożyłam do ust papierosa, odpaliłam go i zaciągnęłam się.  Nagle usłyszałam za sobą czyjś głos. Był to Maciek.
-Co się dzieje księżniczko?-zapytał jak zwykle z troską w głosie.
-Nic.-odpowiedziałm zaciągająć się kolejny raz.
-Skarbie przede mną nic nie ukryjesz. Mów co się dzieje.
-Naprawdę nic kochanie. -powiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona. Tak bardzo chciałam, żeby tak było już zawsze.
-Chcesz wracać?-zapytał. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. weszliśmy na salę. Pożegnaliśmy się z Magdą i Marcinem i wsiedliśmy do samochodu.
-Do ciebie czy do mnie?-zapytał mój ukochany.
-Do mnie-odpowiedziałam z uśmeichem.
-Jakieś argumenty, które za tym przemawiają, bo ja na przykład mam większe łóżko-powiedział szczerząc ząbki.
-A ja mam dużą wannę-powiedziałm z nutką satysfakcji.
-Hmmm...czyli do Ciebie.-zaśmiał się mój partner i ruszyliśmy w kierunku mojego osiedla.
***********************************************************
A jednak mi się udało jeszcze dziś:) Mam nadzieję, że się podoba:) Jeżeli denne to sorki, ale jutro mam sprawdzian z histy i w głowie mam aktualnie rozbiory i Paniatowskiego tak więc dobrze, że wogóle udało mi się coś wykrzesać. Czekam na komentarze i pozdrawiam cieplutko:***

:(

Bardzo przepraszam za brak notki, ale niestety chwilowo mam nawał nauki i nie mam kiedy pisać. Nauczyciele po feriach się wściekli i cały  czas wymyślają coś nowego:) tylko kartkówki i sprawdziany i tak w kółko:(
Obiecuję, że nowa notka pojawi się w piątek. Chyba że dam radę wcześniej, ale nic nie obiecuję:)
Jeszcze raz bardzo przepraszam. Pozdrawiam Was cieplutko:**

sobota, 11 lutego 2012

Jaką jutro przyjdzie iść nam drogą?

***ADA***
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Maciek mówił, że Marcin mieszka gdzieś na obrzeżach Warszawy, więc dojazd na miejsce nam trochę zajął. Po jakiś 40 minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed pięknym domem z wielkim ogrodem. 
-Ładnie tu-powiedziałam z uśmiechem, gdy Maciek otwierał mi drzwi.
-Wiadomo-zaśmiał się mój ukochany. Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. Maciek zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła nam elegancka kobieta. Z tego co mówił mój partner miała około 50, ale jak dla mnie wyglądała dużo młodziej.
-Dzień dobry-przywitałam się.
-Dzień dobry-odpowiedziała-Witaj Maćku.
-Witam Pani Zosiu. To moja dziewczyna, Ada.-przedstawił mnie z uśmiechem.
-Witam Cię dziecko. Jestem mamą Marcina.-podała mi rękę i przywitała się ponownie.-Czeka na Was w salonie.-powiedziała i gestem ręki zaprosił nas do środka. Weszliśmy do dosyć dużego salonu. Na jasnej, skórzanej kanapie siedział przystojny brunet w czarnym garniturze i nerwowo zaciskał ręce. Obok stał drugi chłopak ubrany podobnie, ale wyglądał na mniej zdenerwowanego. Jak można było się domyślić , był to świadek. 
-Cześć-powiedział mój chłopak z uśmiechem. Panowie w salonie szybko odwrócili się w naszą stronę.
-Cześć stary-powiedzieli chórem i rzucili się z uściskami na Maćka.
-To moja dziewczyna Ada. A to Marcin-przedstawił mi chłopaka, który siedział na kanapie.-ten drugi to jego młodszy brat-Wojtek. Jest świadkiem.
-Hej-uśmiechnęłam się
Witam.-Marcin podszedł i pocałował mnie delikatnie w rękę, po czym to samo uczynił jego brat.
-Stary, może powiesz, gdzie są taki dziewczyny.-powiedział Wojtek puszczając Maćkowi oczko. Zaśmiałam się delikatnie.
-Po pierwsze, na komendzie stołecznej, a po drugie, to była jedyna, wyjątkowa i już jest moja-Maciek objął mnie w talii z wielkim uśmiechem i dał całusa w policzek.
-No nie żartuj, że taka delikatna dziewczyna jak ty jest policjantką-zapytał mnie nieco zdziwiony pan młody.
-Czemu nie-zaśmiałam się
-Do tego moją partnerką-dodał Maciek.
-To w takim razie masz podwójne szczęście-odezwał się Wojtek. Momentalnie wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę i w końcu trzeba było się zbierać do wyjścia. Nagle zadzwonił telefon pana młodego. Kiedy skończył rozmowę był bardzo zdenerwowany.
-Co jest-zapytał mój partner
-Kurwa-zaklął Marcin pod nosem-Wiedziałem, że coś musi iść nie tak.
-To znaczy, co?-zapytałam tym razem ja ze zdziwieniem.
-W mojej rodzinie zawsze była taka tradycja, że panna młoda przysyła dwie lub jedną dziewczynę od siebie do wyprowadzania pana młodego. A jedna z dziewczyn, która miała przyjechać, właśnie skręciła kostkę i przyjedzie tylko jedna. A ja muszę na szybko znaleźć drugą.-opowiedział mi Marcin
-To może ty księżniczko?-zwrócił się do mnie mój ukochany, a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia.
-Chyba zwariowałeś-odpowiedziałam po chwili.
-Nie, to jest świetny pomysł. Uratuj mnie dziewczyno proszę-dodał pan młody. Chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić. Tak więc wyprowadziłam Pana młodego i ruszyliśmy do domu Magdy. Następnie do kościoła. Ceremonia była piękna. W pewnym momencie nawet wyobraziłam sobie przed ołtarzem mnie i Maćka...Ale szybko odgoniłam od siebie te myśli... Bardzo go kocham, ale boję się, że los może nas rozdzielić w jakiś okrutny sposób. Gdy tylko naszły mnie taki myśli szybko złapałam Maćka za rękę i mocno ścisnęłam. Spojrzał na mnie czule i uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił. W końcu pojechaliśmy do restauracji, gdzie miało miejsce wesele. Knajpka była przepiękna...taki dworek na obrzeżach Warszawy. W koło był przepiękny i duży Park.
Po wejściu na salę, oczywiście nie obyło się bez życzeń i pierwszego tańca. Bawiłam się naprawdę świetnie. Może dlatego, że był tam On...mój ukochany pan komisarz, którego nie zamieniła bym na żadnego innego...
***MACIEK***
Wojtek poprosił Adę do tańca, więc ja postanowiłam wyjść na chwilę na taras. Nie zauważyłem nawet kiedy obok mnie zjawił się Marcin.
-Fantastyczna dziewczyna stary-uśmiechnął się.
-Wiem-odpowiedziałem mu z jeszcze większym uśmiechem.
-Maciek...jesteśmy przyjaciółmi i chyba tylko wiem jak wygląda Twoje życie.-powiedział niepewnie.-Nie powinieneś krzywdzić takiej dziewczyny.
-Nie martw się. Te czasy w moim życiu już minęły, ona jest jedyna i wyjątkowa. Ada bardzo mnie zmieniła. Jestem dla niej gotowy na wszystko. Ja ją po prostu kocham.-odpowiedziałem z uśmiechem. Nagle za naszymi plecami usłyszeliśmy czyjś głos. Ale nie była to moja Ada.
-Mam nadzieję, ze o mnie mówisz Maćku.-Odwróciliśmy się, a tam stała Anka...moja dawna dziewczyna, której nie było łatwo się pogodzić z naszym rozstaniem.
-Cześć-powiedzieliśmy z Marcinem prawie równo.
-Co Ty tu robisz-zapytał Marcin
-Nie zaprosiłeś mnie osobiście, więc przyszłam z Twoim kolegą-uśmiechnęła się szyderczo. Wiedziałem, że rozmowa z nią nie skończy się dobrze. Ta dziewczyna była nieobliczalna. Postanowiłem jak najszybciej znaleźć moją Adę.
-Ja muszę iść do Ady.- Powiedziałem i zniknąłem za drzwiami tarasu.
-Jeszcze zatęsknisz.-usłyszałem jeszcze za plecami głos Anki.
Znalazłem Adę i zaproponowałem spacer. było około północy, ale zdecydowaliśmy, że odpuścimy sobie oczepiny. Wyszliśmy na zewnątrz.
-To gdzie idziemy księżniczko?
-Może tam-uśmiechnęła się i wskazała ręką na park.
-Kocham Cię-powiedziałem przytulając ją mocno do siebie.
-Ja Ciebie też.-uśmiechnęła się
Spacerowaliśmy tak sobie trzymając się za ręce już dobre 40 minut. Noc była ciepła(w końcu koniec czerwca) więc mogliśmy tak chodzić nawet do rana. Mi to wcale nie przeszkadzało. Byle była obok moja księżniczka.
-Mam propozycje. Co ty na to żebyśmy się już stąd urwali. Dochodzi pierwsza, a ja już nie mam ochoty tu siedzieć.
-Dlaczego? Coś się stało Maciek?-zapytała. Przed nią nic się nie ukryje.
-Po prostu jest tu pewna osoba, której nie chcę widzieć.
-Kto?
-Anka, moja dawna dziewczyna. Jest pojebana i nieobliczalna. Nie chcę żeby Ci coś zrobiła, albo nagadała.
-Dobrze. Rozumiem Cię. Jeśli tylko chcesz to jedziemy do domu-uśmiechnęła się czule i pocałowała mnie. Wróciliśmy do środka. Zadzwoniłem po taksówkę. Oboje z Adą postanowiliśmy się napić, dlatego poprosiłem mamę żeby zabrała mój samochód wcześniej. Pożegnaliśmy się z Magdą i Marcinem.Wychodząc mijaliśmy Ankę. Rzuciła Adzie wrogie spojrzenie. Przytuliłem mocno moją księżniczkę i wyszliśmy. Taksówka już czekała. Otworzyłem drzwi Adzie.
-Do mnie?-zapytałem
-Czemu nie-uśmiechnęła się. Podałem taksówkarzowi adres i już po 20 minutach byliśmy na moim osiedlu.
**************************************
Z reguły jestem słowną osobą, ale ja po prostu nie mogę wytrzymać żeby Wam czegoś nie napisać jeśli tylko mam czas:) Dlatego notka jest dziś.
Informuję, że od poniedziałku notki będą pojawiać się rzadziej. Wracam do szkoły, ferie się już skończyły, więc nie będę miała za wiele czasu na pisanie. Ale obiecuję, że notka będzie jak tylko znajdę chwilkę.
Czekam na opinie pozdrawiam cieplutko:**

środa, 8 lutego 2012

Trzeba sobie pomagać...

***ADA***
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 07:30. Postanowiłam, że dzisiaj nie będę biegać. W końcu trzeba było się przygotować na wesele. Podniosłam się  z łóżka, założyłam szlafrok i ruszyłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie jakiegoś śniadania. Kiedy do niej weszłam doznałam szoku. Przy stole siedział Maciek z Ewą, a na stole było przygotowane pyszne śniadanko.
-Cześć-powiedziałam lekko zdziwiona
-Witam księżniczko- Maciek podszedł do mnie i złożył na moich ustach słodki pocałunek. 
-Co tu jest grane?-zapytałam z uśmiechem.
-Na mnie nie patrz-odezwała się Ewa.-To Twój komisarz obudził mnie tak wcześnie tylko po to, żeby zrobić ci niespodziankę.
-No i udało się -powiedział Wolski z uśmiechem. Obie z Ewą wybuchnęłyśmy śmiechem. Wspólnie we trójkę zjedliśmy przygotowane przez Maćka śniadanie. Po posiłku pożegnałam ukochanego i umówiłam się z nim, że przyjedzie po mnie o 12. Co prawda ślub było dopiero o 15 , ale stwierdził, że troszkę posiedzimy z Ewą, a i tak pojedziemy wcześniej bo obiecał koledze. Po wyjściu Maćka postanowiłam wziąć prysznic. Ewa stwierdziła, że w tym czasie się spakuje, a później bierzemy się za moją fryzurę i makijaż. Po jakiś 30 minutach wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni i postanowiłam, że założę na siebie moje ulubione siwe dresy i czarną rozpinaną bluzę. Nie ubierałam żadnej koszulki bo Ewa doradziła żebym założyła coś co łatwo się zdejmie żeby nie popsuć fryzury. Po kilku minutach Kalita zabrała się za układanie moich włosów. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione. Ja umówiłam się z Maćkiem na 12, Ewa z Arturem też. Przyjaciółka poszła otworzyć drzwi. Okazało się, że Artur wyrobił się wcześniej i postanowił zrobić jej niespodziankę. Poinformowała go, że właśnie mnie szykuję. Chłopak zrobił sobie herbatę i usiadł w pokoju. Po jakiś 30 minutach znowu zadzwonił dzwonek. Tym razem był to Wolski. 
-Co Ty tu robisz?-zapytałam zdziwiona.-Przecież umawialiśmy się dopiero za godzinę. 
-Wiem księżniczko, ale wyrobiłem się wcześniej.-odpowiedział z uśmiechem. Zaprowadziłam go do salonu i przedstawiłam Artura.
-To wy sobie tu pogadajcie, a my wracamy do upiększania naszej księżniczki-zaśmiała się Ewka.
-Jak dla mnie nie trzeba-uśmiechnął się mój ukochany.
-Dobra dobra, panie komisarzu-powiedziała Ewka i zamknęłyśmy się w łazience.
***MACIEK***
Zostawiły nas samych. Oboje nie wiedzieliśmy za bardzo jak się zachować. Ale już po chwili gawędziliśmy sobie jak starzy kumple.
-Jesteś chłopakiem Ady?-zapytał Artur
-Tak-uśmiechnąłem się-od niedawna. Pracujemy razem.
-No tak...wreszcie ktoś potrafił zaakceptować jej charakterek.-zaśmiał się.
-No łatwo nie było-powiedziałem.-A długo znasz dziewczyny?
-Ewę od kilku miesięcy. Poznaliśmy się właśnie dzięki Adzie. A Adę od ładnych paru lat. Chodziliśmy razem do liceum.
-Aha. To widzę, że już trochę znasz moją księżniczkę. Nareszcie ktoś kto mnie rozumie- zaśmialiśmy się oboje. Gadaliśmy jeszcze o paru głupotach. Między innymi o pracy. Okazało się, że Artur ma takie samo wykształcenie jak Eryk z naszego laboratorium. Postanowiłem mu coś zaproponować.
-A masz jakąś pracę?-zapytałem
-Aktualnie wróciłem z Anglii i na razie szukam.
-A gdzie wcześniej pracowałeś?
-W komendzie w Białym Stoku. Byłem laborantem.
-A nie chciał byś wrócić do tego?
-Zależy co masz na myśli. Teraz chciałbym znaleźć coś w Warszawie żeby być blisko Ewy-powiedział z uśmiechem.
-Naszemu laborantowi przydałaby się pomoc. Nawet Barska pytała ostatnio czy kogoś nie mam. Poczekaj zadzwonię do niej.
-Hmmm. to może być ciekawe. 
Wyjąłem komórkę i wykręciłem numer Pauliny. Na  wieść o tym, że znalazłem dodatkowego laboranta bardzo się ucieszyła. Powiedziała żeby zgłosił się do niej we wtorek. Gdy skończyłem rozmowę  przekazałem ustalenia Arturowi. Właśnie w tym momencie pojawiły się nasze kobiety.
-O czym tak gadacie?-zapytała Ewka. W tym momencie spojrzeliśmy na Adę i obojgu nam odebrało mowę. 
-Wyglądasz prześlicznie księżniczko-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją czule.
-Dzięki-uśmiechnęła się.
-Faktycznie genialnie-powiedział Artur za co dostał w żebra od Ewki. i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Mamy dla Was niespodziankę-uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Jaką-zapytały chórem dziewczyny.
-Od wtorku Artur będzie pracował na naszej komendzie jako laborant.
-Żartujesz chyba-uśmiechnęła się Ada.
-Świetnie. Bardzo się cieszę-Ewa uśmiechnęła się i podziękowała mi całusem  w policzek. Zaśmialiśmy się wspólnie.
Po chwili Ada wskoczyła w przepiękną sukienkę i zbieraliśmy się do wyjścia.
-Miłej zabawy-powiedziała Ewa z uśmiechem.
-Dziękujemy, i Wam również życzymy udanego wyjazdu.-uśmiechnęła się moja księżniczka. Pożegnaliśmy się z Ewą i Arturem i udaliśmy się do samochodu.
******************************************************
No nie wiem jak to wychodzi:) czekam na komentarze. Dopóki nie będzie ich chociaż 8 nie dodam nowej notki:) taki mały szantażyk:) Buziaki:**

poniedziałek, 6 lutego 2012

Cieszę się, że znalazłam Cię...teraz tylko to ma sens

Po zakończonej sukcesem akcji pojechaliśmy na komendę. Byłam wykończona i miałam wyrzuty sumienia. Co prawda nie powinnam, bo nie dość, że był to przestępca i jakby nie patrzeć to zrobiłam to w obronie własnego życia, to do tego jestem policjantką i powinnam być przyzwyczajona. Usiadłam przy swoim biurku i tempo patrzyłam na czarny monitor. W pewnym momencie z gabinetu wyszła Barska z Radwanem.
-Ada chcieliśmy Ci bardzo pogratulować. Byłaś naprawdę genialna.-powiedziała szefowa i mocno mnie przytuliła.
-Mówiłem, ze zrobię z niej policjantkę.-wtrącił się Maciek.
-Pan komisarz jak zwykle skromny-dogryzł mu Andrzej. Maciek już miał mu odpowiedzieć w swoim jakże błyskotliwym stylu. Jednak dyskusję przerwała Paulina
-Dobra, dobra panowie...koniec tych pogaduszek. Zbierajcie się do domu, jest już późno.
-Z miłą chęcią. Jestem Bardzo zmęczona.-odparłam zresztą zgodnie z prawdą bo padałam z nóg.
-Aha Maciek-usłyszeliśmy jeszcze głos Pauliny, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.-Tak jak prosiłeś poniedziałek macie wolny. Miłego weekendu.
-Dzięki  i wzajemnie-odpowiedział mój ukochany z uśmiechem i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Zastanawiałam się po co Maciek brał dla nas wolne w poniedziałek.Gdy tylko wsiedliśmy do auta postanowiłam się wszystkiego dowiedzieć.
-Maciek...dlaczego prosiłeś Paulinę o wolny poniedziałek.
-Przecież jutro wesele Marcina księżniczko. Zapomniałaś?
-Nie. Przepraszam po prostu myślałam, że to dopiero za tydzień.
-Oj dziewczyno co ja z Tobą mam-uśmiechnął się czule i mocno mnie przytulił.
***MACIEK***
Odwiozłem Adę do domu, co prawda niechętnie, ale nalegała. Twierdziła, że nie ma sensu żeby jechała do mnie skoro rano i tak musiałaby przyjechać do Ewki po sukienkę i buty. A poza tym Kalita obiecała, że ją uczesze. No cóż, w niektórych sprawach nie ma co się spierać z moją księżniczką. Gdy dojechaliśmy pod blok pożegnałem ją czule i pojechałem do siebie. Byłem bardzo zmęczony. Mimo tego, że przecież nic wielkiego nie robiłem. Wydaje mi się, że wszystko przez to, że tak się o nią martwiłem, gdy poszła do tego banku. Nie darował bym dobie gdyby coś jej się stało.Wszedłem do mieszkania i od razu udałem się pod prysznic. Gdy już się wykąpałem napisałem tylko smsa na dobranoc mojej małej blondyneczce i położyłem się od łóżka.
***ADA***
Kiedy weszłam do mieszkania Ewka była już w domu. 
-Cześć-krzyknęłam w drzwiach. Po chwili przyjaciółka była już w kuchni.
-Hej. chodź Ci coś pokażę.-powiedziała szybko i pociągnęła mnie za rękę do salonu.-Słuchaj kobieto. Jutro po południu Jadę z Arturem na tydzień w góry, więc po weselu Macie z Maćkiem mieszkanie dla siebie. To po pierwsze. A po drugie zobacz co dla Ciebie znalazłam.-usiadłyśmy na kanapie i Ewa pokazała mi na laptopie fryzurkę. Nie powiem bo nawet dosyć mi się podobała.

-Po pierwsze to miłego wyjazdu i dzięki za mieszkanie, chociaż pewnie będziemy spać u Maćka.-zaśmiałam się.-A po drugie to fryzurka jest naprawdę śliczna. Tylko będziesz mnie potrafiła tak uczesać?
-Oczywiście-odpowiedziała z dumą w głosie.-Ja potrafię wszystko-W tej chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Około godziny 01:00 Ewa poszła spać, a ja naszykowałam sobie wszystko na jutro i poszłam w jej ślady.
***********************************************************
Jak dla mnie chyba bez sensu...ale czekam na wasze oceny:):**

sobota, 4 lutego 2012

...lubię smak ryzyka, z odrobiną strachu...

***MACIEK***
Nagle usłyszałem znajomy głos. To była moja Ada.  
-Jesteś tego pewna?-zwróciła się do niej Paulina.
-Tak. Dam radę-odpowiedziała
-Dobra w takim razie idź do chłopaków się przygotować.
-Ok-odpowiedziała Ada i poszła w stronę policjantów. Nie wytrzymałem...podszedłem i złapałem ją za rękę. 
-Czy Ty zwariowałaś?-napadłem na nią
-Przestań. Przecież nic mi nie będzie.
-Nie myślisz chyba, że się na to zgodzę.
-Maciek...wszystko będzie dobrze.-Powiedziała uśmiechając się do mnie. Nie wytrzymałem, złapałem jej twarz w dłonie i pocałowałem ją delikatnie.
-Uważaj na siebie księżniczko.-powiedziałem gdy się od niej oderwałem.
Wszyscy na nas patrzyli, ale mnie w tej chwili najmniej to obchodziło. Liczyło się tylko to, żeby nic jej się nie stało.
***ADA***
Podeszłam do chłopaków. Założyli mi kamizelkę i oczywiście podsłuch. Nie byłam zbytnio przekonana co do tego pomysłu, ale Paulina bardzo się upierała. Wzięłam walizkę i ruszyłam w kierunku wejścia. W tym czasie Andrzej zapowiedział napastnikowi, że jedna z policjantek przyniesie mu pieniądze. Zanim otworzyłam drzwi obróciłam się jeszcze i spojrzałam na Wolskiego. Jeszcze nigdy w jego oczach nie widziałam takiej mieszanki uczuć. Zobaczyłam w nich strach, złość, zmartwienie i oczywiście miłość. Miłość, którą darzył tylko mnie. Uśmiechnęłam się do niego czule. Zauważyłam, że próbował odwzajemnić gest, ale niezbyt mu to wyszło. Na jego twarzy widziałam, że bardzo się martwi. Posłałam mu jeszcze tylko spojrzenie mówiące: "Nie martw się, wszystko będzie dobrze"  i weszłam do środka. Napastnik od razu do mnie podszedł. Wcale nie wyglądał groźnie. Był raczej jakby delikatnie wystraszony. Widać było, że nie jest jakimś typowym przestępcom. Wyglądał raczej jak ktoś, komu życie nieźle dokopało. Wiedziałam, że był konkretny powód, który pchnął go do takiego kroku. Podszedł do mnie. i zdjął moją kamizelkę. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Cholernie bałam się, że znajdzie podsłuch i wcale się nie myliłam...
***MACIEK***
Na niczym nie mogłem się skupić. Nie myślałem o sprawie. To znaczy prawie...bo myślałem o tym, by moja małą księżniczka wyszła z tego cało. Gdy tylko Ada zniknęła za drzwiami Banku siedliśmy z Pauliną i Andrzejem do samochodu, by słuchać dokładnie co dzieję się w banku. W pewnym momencie usłyszeliśmy głos napastnika.
-To nie będzie ci potrzebne-gdy wypowiadał te słowa doszedł do nas dźwięk wydawany przez odpinaną kamizelkę. Nie wiedziałem co myśleć...
-Masz podsłuch...przecież im mówiłem...osz Ty kurwo...-gdy usłyszeliśmy to zdanie...już wiedzieliśmy, że znalazł podsłuch. Po krótkiej chwili nie było słychać już nic. Domyśleliśmy się że zniszczył podsłuch, który znalazł przy Adzie.
***ADA***
Gdy napastnik zobaczył podsłuch szybko go ze mnie zerwał i uderzył mnie w twarz. Upadła...zupełnie nie wiedziałam co mam robić. Podszedł do mnie i związał ręce oraz nogi. Wtedy już wiedziałam, że nie mam szans na wyciągnięcie tych ludzi z obecnej sytuacji. Po krótkiej chwili z przed banku dobiegł mnie głos Andrzeja. 
-Jest samochód-powiedział negocjator.
Napastnik w jednej chwili wypuścił wszystkich zakładników. W końcu taka była umowa z negocjatorem. Podszedł do mnie.
-Ty pójdziesz ze mną-powiedział. Momentalnie poczułam nagły przypływ energii. Pochylił się nad moimi nogami i zaczął je rozwiązywać. Wiedziałam, że jeżeli nie wykorzystam tego momentu, drugiej okazji nie będę miała. Zebrałam w sobie wszystkie siły i kopnęłam go prosto w twarz. Zrobiłam to z taką siłą, że nawet sama nie wiedziałam, że tak potrafię. Mężczyzna przewrócił się i upadł dość niefortunnie. Na moje szczęście upadając, uderzył głową o kamienną donicę stojącą niedaleko i stracił przytomność. W ekspresowym tempie uwolniłam swoje ręce, najwidoczniej nie był zbyt dobry w wiązaniu jakichkolwiek supłów. Podeszłam i sprawdziłam mu puls. Niestety uderzył się dość mocno i nie był w stanie przeżyć. Pośpiesznie wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy tylko wyszłam przed bank Maciek od razu się przy mnie zjawił. 
-Nic Ci nie jest księżniczko?-Przytulił mnie mocno.
-Wszystko w porządku.
-Gdzie ten facet?-zapytał machinalnie
-Nie żyje-odpowiedziałam, choć nie było mi z tym łatwo. Co prawda był przestępcom, ale jednak człowiekiem, a ja spowodowałam jego śmierć.
***********************************************************
przepraszam, że tak krótko i bez sensu, ale jakoś dzisiaj nie mam weny. Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam cieplutko:***

czwartek, 2 lutego 2012

Co mnie nie zabije, dobrze zrobi mi...

Jak w całym mieszkaniu, tak i w sypialni poustawiane były świece. Na łóżku ułożone było serce z płatków róż, tylko o dziwo nie było w nim Maćka. Podeszłam bliżej łóżka i nagle poczułam na swoich plecach czyjeś dłonie. Oczywiście był to Wolski. Odwróciłam się i obdarowałam ukochanego szerokim uśmiechem.
-Nie wiedziałam, że z Ciebie taki romantyk-skomentowałam
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz księżniczko-odpowiedział i pocałował mnie czule.
Z każdą chwilą pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Oczywiście wiadomo jak to się skończyło.
***MACIEK***
Otworzyłem oczy i spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Była godzina 8:00, postanowiłem jeszcze nie budzić mojej księżniczki. Podniosłem się delikatnie z łóżka, założyłem jeansy i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Wyjąłem z lodówki jajka i postanowiłem zrobić jajecznicę. Kiedy już brałem się za gotowanie zauważyłem, że nie jestem sam.
-Dzień dobry-odezwała się stojąca w drzwiach Ada z wielkim uśmiechem.
-Cześć księżniczko. Jak się spało?-podszedłem i pocałowałem ją delikatnie.
-Wspaniale-odpowiedziała z jeszcze większym uśmiechem.-A co Ty tu robisz?
-Śniadanie dla mojej królewny-odpowiedziałem z uśmiechem
-Hmmm...to w takim razie nie będę przeszkadzać-powiedziała z poszła do łazienki. Gdy śniadanie było już gotowe zawołałem ukochaną. Po posiłku posiedzieliśmy jeszcze trochę przed telewizorem. W końcu trzeba było się podnieść i jechać do pracy. Pod komendą byliśmy już po kilku minutach. W końcu z mojego mieszkania nie było aż tak daleko. Postanowiłem, że pora skończyć to udawanie. Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi Adzie. Gdy wysiadła złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w stronę komendy.
-Maciek...co Ty wyprawiasz-zapytała zdziwiona ukochana
-Koniec udawania księżniczko- Pocałowałem ją delikatnie w policzek i weszliśmy do środka. Gdy szliśmy przez wydział zabójstw wszystkie oczy były zwrócone na nas. Koło naszych biurek czekała już szefowa. Gdy tylko nas zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła ręką dając nam tym samym znak, żebyśmy szli do jej gabinetu. Pozbyliśmy się kurtek i posłusznie ruszyliśmy do pokoju Barskiej.
-Cześć-przywitaliśmy się chórem
-Cześć-odpowiedziała-widzę, że wreszcie jakieś postępy-zaśmiała się
-Zupełnie nie rozumiem o co Ci chodzi-odpowiedziałem z udawaną obojętnością.
-Dobra, dobra Wolski. Mogę chwilę porozmawiać z Adą?-zapytała z ciekawością.
-Pewnie...to wy sobie pogadajcie, a ja zacznę wypełniać akta.
-A co Ty taki pracowity ostatnio-uśmiechnęła się moja ukochana. Nic nie odpowiedziałem tylko uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem ukochaną w czoło.
***ADA***
Zostałam sama z Pauliną. Nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować, bo można było się domyślić o co jej chodzi.
-Paulina...-próbowałam jakoś się odezwać.
-Daj spokój...Wszystko rozumiem. Bardzo się ciesze, że w końcu jesteście razem-przyjaciółka przytuliła mnie mocno-Wydaje się, że zrobiłaś z Wolskiego człowieka.
-Dzięki-uśmiechnęłam się-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa.
-Ja też ciesze się waszym szczęściem. 
Pogadałyśmy jeszcze chwilę i wyszłyśmy z gabinetu z uśmiechami na twarzy. Usiadłam za swoim biurkiem. Wolski podszedł do mnie i już chciał wypytywać o rozmowę z Pauliną, gdy nagle z gabinetu wyskoczyła Barska.
-Gołąbeczki...mamy sprawę.-powiedziała do nas
-Co tam- Zapytał Maciek.
-Napad na bank przy Krótkiej 51. Zbierajcie się-poinformowała nas szefowa.
Nie czekając szybko poderwaliśmy się z miejsc. Wsiedliśmy z Pauliną do naszego Suzuki. Dojazd do banku zajął nam trochę czasu, oczywiście przez korki. Na miejscu czekali już antyterroryści kilku policjantów, karetka i oczywiście Radwan. Spojrzałam na Maćka. Jego mina mówiła sama za siebie, niezbyt cieszył się z obecności Andrzeja. Za to Paulina wręcz przeciwnie. Na jego widok aż cała promieniała.
-Cześć-przywitał się negocjator , gdy tylko wysiedliśmy z auta.
-Hej-odpowiedziałyśmy z Pauliną, która oczywiście dodatkowo obdarowała inspektora gorącym uśmiechem.
-A pan komisarz czemu w takim humorze?-Andrzej zwrócił się do Maćka
-Byłby lepszy, gdyby ktoś się tu nie pojawił.-odpowiedział z ironią za co dostał miedzy żebra ode mnie.
-Ała...księżniczko...my się jeszcze policzymy-uśmiechnął się i dał mi całusa w policzek.
-Czy ja o czymś nie wiem?-wtrącił się Andrzej.
-Nie Twoja sprawa-powiedział Maciek z ironią.
Nagle wtrąciła się Barska.
-Dobra chłopaki. Nie pora teraz na kłótnie- stanęła między nimi.-Co wiemy?
-Napastnik jest jeden, zakładników około 15. -odpowiedział negocjator
-Jakie żądania?-tym razem ja zapytałam.
-2000000, samochód i policjantkę bez broni, która zaniesie pieniądze-poinformował mnie.
W tym momencie zaczęły się rozmyślania nad tym skąd skombinować samochód, pieniądze i przede wszystkim kogoś kto je zaniesie.
-To może ja pójdę...
***********************************************************
Przepraszam...notka miała być wczoraj, ale już brakło mi weny. Mam nadzieję, że dzisiejsza się podoba. Czekam na wasze komentarze i opinie:) Pozdrawiam:**

środa, 1 lutego 2012

...taka noc raz w życiu zdarza się...

Na stole zobaczyłam wielki bukiet czerwonych róż i butelkę mojego ulubionego wina. Wszędzie dookoła poustawiane były małe pachnące świece.
-Zapomniałam o czymś?-zapytałam partnera z uśmiechem.
-Nie...to taka moja mała niespodzianka dla Ciebie-objął mnie w talii i delikatnie pocałował w kark. Uwielbiam kiedy to robi. -siadaj kochanie.
Posłusznie usiadłam na kanapie, a Maciek zniknął za drzwiami kuchni. Zastanawiałam się co on tam wyprawia, ale zabronił mi wchodzić. Po chwili wszedł do salonu i postawił przede mną wyśmienicie wyglądający posiłek.
-Hmmm...jak cudownie wygląda-uśmiechnęłam się
-Poczekaj aż spróbujesz księżniczko-odpowiedział mój ukochany
Maciek nalał wina do kieliszków, które również stały na stole i zabraliśmy się za jedzienie. Muszę przyznać, że kolacja była naprawdę mistrzowska. Kiedy już się najedliśmy Wolski włączył nastrojową muzykę i tak sobie siedzieliśmy przytulając się i popijając winko.
***MACIEK***
Siedzieliśmy w milczeniu. Wiedziałem, że przy niej nie muszę się odzywać. W jej towarzystwie mogłem być po prostu sobą. Nie musiałem nikogo udawać.
-Maciek...-po chwili ciszę przerwała Ada.-jak Ty sobie to dalej wyobrażasz?
-Normalnie księżniczko-uśiechnąłem się
-Ale mnie chodzi o pracę. Przecież nie długo będziemy w stanie ukrywać przed wszystkimi, że jesteśmy razem.
-Ale kto powiedział, że musimy to ukrywać?-uspokoiłem ukochaną
-Przecież to się nie sprawdzi.
-Ada...przestań. Przecież to nic złego, że się kochamy. Nikt nie może nam tego zabronić-przytuliłem ją mocniej do siebie.
-Ale co powie Paulina?
-Uwierz mi, że to naprawdę nic złego, że jesteśmy razem. Nikt nie będzie się czepiał. A co więcej uważam, że powinniśmy przestać to ukrywać.-starałem się jak najszybciej rozwiać wątpliwości mojej księżniczki. Zacząłem ją delikatnie całować. Dobrze wiedziałem do czego zmierzam, ale bałem się jej reakcji. W końcu jest bardzo delikatną kobietą i nie chciałbym jej skrzywdzić.  Całowaliśmy się tak przez kilka minut, z każdą chwilą cora namiętniej. W pewnym momencie przerwałem. -Aduś mam dla ciebie propozycję.
-Jaką?-zapytała z zaciekawieniem.
-Zaraz zobaczysz.-odpowiedziałem i szybko zniknąłem za dzwiami łazienki.
***ADA***
I znowu Maciek coś kombinował a ja znów nie wiedziałam co. Zamknął się w łazience i kolejny raz zabronił mi podglądać. Po kilku minutach wyszedł wreszcie. Podszedł do mnie, złapał za rękę a drugą zatkał oczy.
-Maciek o co chodzi?-niecierpliwiłam się
-Spokojnie księżniczko. Zaraz się wszystkiego dowiesz.-Powiedział i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Po krótkiej chwili odsłonił mi oczy. Zobaczyłam, że jestem w jego łazience. A co ciekawsze czekała tam na mnie gorąca kompiel z pianą i płatkami róż. Na brzegu wanny poustwiane były siwece i kieliszek wina. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. -To zostawiam Cię samą...będę czekać w sypialni-pocałował mnie delikatnie i wyszedł. Niewiele myśląc rozebrałam się i weszłam do wanny. Było mi tak dobrze, że wcale nie miałam ochoty wychodzić. Spędziłam w niej jakieś pół godziny. W penym momencie uśiwdomiłam sobie jednak, że Maciek na mnie czeka i postanowiłam opuścić to niebiańskie miejsce. Wyszłam z wanny, dokładnie wytarłam ciało i ubrałam szlafrok Maćka. Stwierdziłam, że nie ma sensu się ubierać. Po pierwsze było już późno, a po drugie i tak wiedziałam jak to się skończy. Zawiązałam szlafrok i ruszyłam w kierunku sypialni. Kiedy otworzyłam drzwi czekała na mnie kolejna niespodzianka.
Powinnam była się tego spodziewać...
***********************************************************
Witam Kochani:* dzisiejszą notkę dedykuję Lenie [http://historia-nowej.blog.onet.pl/]. Dzięki jej pomocy znalazłam swój własny styl pisania, który jest dla mnie idealny i bardzo wygodny. Mam nadzieję, że Wam również podoba się nowy styl. Przy okazji chciałabym Was też przeprosić za to, że tyle razy mieszałam i kombinowałam z moim opowiadaniem.  Teraz już wszystko będzie pisane jednym stylem:) bez żadnych zmian...Jeśli mi się uda to jeszcze dzisiaj będzie nn, ale nic nie obiecuję:)czekam na opinie:* Pozdrawiam:***